piątek, 22 lutego 2008
Trofeo Ori-Estareja /middle WRE/
Oglądaliście piątkowy trening? No to teraz zobaczcie zawody w takim samym terenie. Teren ten sam tylko mapa inaczej zrobiona. Moim zdaniem lekko bardziej dokładna. Ach Ci Czesi (autorzy map), jak nie wywiną jakiegoś numeru, to nie byliby sobą. Osobiście czuje się zrobiony w jajko - oczywiście na własne życzenie. Po treningu widziałem, że na założonej prędkości dam sobie rade technicznie, jak będę zwracał uwagę na ważniejsze (większe, bardziej widoczne) elementy. Wbiłem to sobie do głowy jeszcze przed samym startem. Często tak robie, aby lepiej zaprogramować organizm, na to co ma zrobić podczas biegu. Zwykle przynosi to dobry efekt, ale nie w momencie, gdy te założenia trzeba zmieniać zaraz po starcie. Nie jestem zawodnikiem, który obmyśla taktykę podczas biegu, rozmyśla, rozważa. Jak biegnę to działam w systemie ping-pong, czyli jest bodziec to reakcja sama przychodzi. Nie zastanawiam się za wiele, bo bazuje na wyuczonych reakcjach. Jak wskoczyłem na trasę to nie ogarnąłem tej drobnicy. Nie wiedziałem za co złapać, z czego zaatakować. Wszystko było takie małe, zwykle odrzucam takie pierdoły. Pozostały, więc dwie opcje zatrzymać się i doczytać wszystko (zatrzymać i pospacerować! -przecież to dobre na trening) lub kierunek+odległość i jakoś go znajde (a jednak nie znajdywałem tak szybko). Nie mam co więcej gadać. Przeczytajcie co napisałem w analizie po zawodach. Wojtek Dwojak lepiej rozegrał ten bieg. Może dlatego, że jest spokojniejszy, wiecej myśli w lesie, szybciej dostraja się do terenu. Tak ,czy tak, cały ten middle był git. Thierry Gueorgiou pewnie ma taki git 2x w tygodniu, co przynosi mu spokój i myślenie, o jakim nikt z Polski nawet nie słyszał. Ja chce 10 takich trudnych middli w roku, czy to wiele Święty Mikołaju?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz